Piętna współczesności na historycznych opisach są wszędzie!/ Mat.  Google
Piętna współczesności na historycznych opisach są wszędzie!/ Mat. Google
el.Zorro el.Zorro
787
BLOG

Na tropach prawdy o Chrzcie Polski

el.Zorro el.Zorro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

 

Historii wcale nie tworzą herosi!

Historię tworzą skrybowie, spisujący dla potomnych annały.

Co gorsza, mieszając prawdę z własnym punktem widzenia.

 

Ostatnimi czasy na tapecie jest 1050 rocznica chrztu Polski, który wedle kościelnych annałów miał miejsce w Wielką Sobotę Anno Domini 966, a ta, wedle ustaleń astronomów przypadła na połowę kwietnia 966 roku, z dokładnością +/- jednego tygodnia, wynikającej z perturbacji przy stosowaniu Kalendarza Juliańskiego.

To, bezdyskusyjnie przełomowe, wydarzenie w dziejach Polski i Polaków jest przedstawiane dziś w różny sposób, od skrajnych:

czyli entuzjastycznych pień pod adresem Kościoła rzymskiego, któren we łaskawości ogromnej raczył był podjąć trud ucywilizowania słowiańskich barbarzyńców, których barbarzyństwo miało się objawiać, głównie, wielożeństwem i swobodnym podejściem do wstrzemięźliwości seksualnej u niezamężnej młodzieży żeńskiej;

po opisy pełne ans pod adresem Kościoła rzymskiego, kreującego tę ponadnarodową korporację religijną jako okupanta i ciemiężcę Polski i Polaków.

Niestety, WSZYSTKIE poznane publikacje są bardzo oderwane od realów średniowiecznej Europy drugiej połowy X wieku, co by nie napisać dosadnie, iż stanowią klasykę tischnerowskiej gówno prowdy.

Zacząć trzeba od tego, że papież wcale nie kwapił się z dokonaniem Chrztu Polski!Rzeczywistość wcale nie wyglądała tak, jak to się powszechnie kreuje, iż pontifexi, zaczynając w okolicach pontyfikatu Maryna II, a skończywszy na Benedykcie V, słali swoich nuncjuszy na dwór księcia Mieszka, aby ten, dokonawszy podboju plemion słowiańskich mieszkających na terenach, w przybliżeniu, dzisiejszej Polski, czym prędzej porzucił pogaństwo, a zwłaszcza wielożeństwo i przystał na łono Kościoła „jedynie słusznego i właściwego”!

Było dokładnie odwrotnie, to książę Mieszko molestował kolejnych papieży o to, aby ci zechcieli uznać Polskę jako suwerenne księstwo, rządzone przez suwerena, w zamian za zapewnienie Kościołowi rzymskiemu religijnego monopolu.

Prawdopodobnie sporo się wykosztował, ale miał szczęście, bo trafił na okres zażartych wojen toczonych pomiędzy biskupami, a niemieckim królem Ottonem, późniejszym cesarzem Ottonem I. Walki były tak zażarte, że pontyfikaty trzech kolejnych papieży kończyły się ich detronizacją, a papieże Jan XII i Leon VIII toczyli ze sobą regularną wojnę oczywiście „w imię boże”.

Tak więc papieże potrzebowali pilnie kasy na toczone przez siebie wojny, co musiało zdecydowanie poprawić przychylność biskupów Rzymu dla idei pozyskania Świętopietrza płynącego z księstwa Mieszka I.

Początkowo zdecydowanymi przeciwnikami chrztu Polski był król, a potem cesarz Otton I i suweren czeski Bolesław I Okrutny i to nie z tego powodu, że Polaków nie lubili, wręcz przeciwniePolaków bardzo lubili i cenili, a konkretnie … polskich niewolników!

Warto wiedzieć, że stolica Czech, Praga, swój rozkwit zawdzięcza … handlowi niewolników, bo jeszcze w XII wieku niewolnictwo prosperowało w Europie całkiem udanie. Porywać w niewolę wprawdzie zabraniał Kościół, ale zakaz ten tyczył wyłącznie obszarów na których prosperowały rzymskokatolickie parafie, które taki proceder pozbawiał siły roboczej, więc i generował poważne straty. Więc tak długo, jak długo biskup Rzymu nie przyjął w poczet państw chrześcijańskich księstwa Mieszka I, tak długo łowcy niewolników mogli łatwo pozyskiwać, drogą porwania, lub kupna niewolników z terenów Polski, a książę czeski miał zagwarantowany wysoki dochód z praskich targów niewolników. Natomiast głównym odbiorcą „żywego towaru made in Poland” były ówczesne Niemcy, gdzie już wówczas występował znaczący deficyt rąk do pracy. Z terenów księstw niemieckich również często wyprawiano się na tereny Polskie po niewolników, co było o wiele tańszym, niż korzystanie z czeskiego pośrednictwa.

Niewątpliwie na korzyść Mieszka I zadziałała próba zrzucenia zwierzchności cesarza Ottona I przez króla Danii Haralda Sinozębego, w efekcie której cesarz Otton I uznał, że korzxysniej mu będzie przyjąć hołd lenny od księcia Polski i uznać państwo Polskie, niż sprokurować sobie sojusz dwóch silnych i ambitnych władców, czyli Haralda Sinozębego i Mieszka I, z realną perspektywą przyłączania się doń jarla norweskich Wikingów Hakona.

Również bardzo zyskiwał na chrzcie Polski sam Mieszko I!Warto też wiedzieć,żeprzyjęcie chrztu przez samego władcę, czy pomniejszego władykę, nie było tożsamym z chrztem państwa który to akt, de jure, powodował uznanie przez cesarza i papieża prawa do samostanowienia księcia Mieszka 1 na kontrolowanym przez siebie obszarze.

Formalnie, książę polski stawał się wprawdzie lennikiem cesarza Świętego Cesarza Rzymskiego, którym był wówczas Otton I (Świętych Cesarzy Rzymskich ZAWSZE osobiście koronowali urzędujący papieże, powierzając im prowadzenie spraw świeckich zachodniego świata chrześcijańskiego) i był obowiązany płacić cesarzowi trybut lenny, który mógł być zamieniany na udział w wojnach toczonych przez cesarza lub papieża. Do tego powinnością księcia było ufundowanie i wyposażenie rezydencji pierwszego biskupa, z którego rąk otrzymywał potem godność książęcą, czyli najniższy stopień w hierarchii głów koronowanych, mających prawo używać tytułu: „panujący z bożej łaski”.

Przy księciu pozostawało prawo własności dokładnie wszystkiego majątku trwałego, będącego w obrębie jego księstwa, prawo do mianowania pełnomocników-suwerenów, prawo bicia własnej monety, nadawania praw i przywilejów, oraz prawo do sądzenia poddanych, a w ostateczności, prawo do zwrócenia się do papieża o mediację, w przypadku sporu z cesarzem lub innym suwerenem.

W myśl kanonu władzy feudalnej, książę Polski AUTOMATYCZNIE stawał się władcą dziedzicznym i „panującym z bożej łaski”, co automatycznie bardzo utrudniało jego detronizację, do tego stabilizując obszar dziedziczenia władzy. Każdy, kto zamachnąłby się na jego panowanie lub życie, musiał się liczyć z interwencji przynajmniej wysokimi kosztami „odpokutowania swojego świętokradztwa”.

Jednak najgłupsze, w zderzeniu z realiami X wieku, wydają się dywagacje na temat „katechizacji Mieszka przez Dobrawę”.

Choćby z tego prostego powodu, że … jeszcze nie powstał żaden Katechizm, a od neofitów wymagano jedynie aby zaprzestali uprawiania dawnych kultów i przystąpili do wznoszenia świątyń, najlepiej, w celu okazania wyższości nowej religii, adoptując na potrzeby nowo powstającej świątyni miejsce pogańskiego kultu. To był sprytny manewr, bo prosty lud zwykle nie zastanawia się nad dogmatami wiary, ale przyzwyczaja się do „świętych miejsc”.

Aby zrozumieć istotę takich bredni, trzeba poznać rutynę sprawowania władzy przez suwerena w okolicach X wieku.

Ówczesny suweren nie sprawował władzy rezydując w stolicy! Bo gdyby tak postępował, rychło utraciłby władzę, a okolica stołecznego grodu zostałaby równie skutecznie splądrowana przez służby kwatermistrzowskie dworu, co w wyniku regularnego oblężenia.

Suweren MUSIAŁ nieustannie objeżdżać swoje lenno, aby ściągać daninę od lenników, pilnować wierności obdarowanych przywilejami i nadaniami możnowładców, a przede wszystkim sprawować sądy, jako najwyższa instancja sądownicza.

Ówczesne gościńce i trakty którymi podróżował nie były bezpieczne, więc księciu towarzyszyła ZAWSZE solidna ochrona w postaci licznego pocztu zbrojnych, oczywiście obok skrybów i poborców podatkowych, ale książęcemu orszakowi NIE TOWARZYSZYŁY kobiety, a zwłaszcza żona.

Problemu nie było, bo w każdym ówczesnym grodzie prosperowała grupa dziewek sprzedajnych, gotowych umilić pobyt drużynnikom i dworakom księcia, oczywiście za stosowną opłatą. To był standard i nikogo taki stan obyczaju nie gorszył. Natomiast księciu gospodarz zwykle podsyłał będącą na wydaniu córkę, lub żonę, o ile ta nie budziła swoja powierzchownością odruchów obronnych. To był dobry interes, bo kiedy książę raczył był sobie coś spłodzić, albo choćby tylko mógłby być ojcem takiego dziecka, to był zobowiązany takiemu dziecku zapewnić odpowiedni start w dorosłym życiu. W przypadku dziewczynki, zostawała ona zwykle dwórką żony księcia, z zagwarantowanym wysokim posagiem, co z kolei gwarantowało udane zamążpójście, albo karierę w zakonnej hierarchii, a w przypadku chłopca przyjęcie do szkoły rycerskiej, albo karierę w kościelnej hierarchii lub jako wysokiej rangi dworzanin.

Natomiast obowiązkiem żony księcia było pilnowanie spraw bieżących w stołecznym grodzie, podczas nieobecności męża.

Wiadomo, że zarówno Dobrawa, jak i Oda były kobietami wykształconymi i prawdopodobnie piśmiennymi, zwłaszcza to się tyczy Ody, którą wychowywała się w klasztorze! To na barkach Dobrawy spoczywała logistyka wprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce, czyli utworzenie biskupstwa w Gnieźnie i kolejnych, utworzenie parafii, obsadzenie ich kompetentnymi administratorami, a także pomoc w założeniu pierwszych zgromadzeń zakonnych, a nie wpajanie Mieszkowi I dogmatów wiary, które nawet mało który biskup ogarniał. Po jej śmierci rolę administratora księstwa polskiego przejęła druga żona Mieszka I, Oda. A Mieszko I, jak przystało na ówczesnego władcę, albo wojował, albo objeżdżał swoje księstwo sprawując udzielne rządy i sądy nad poddanymi.

Małżonkowie więc widywali się rzadko i pewnie równie rzadko, po spłodzeniu potomka męskiego, spełniali wobec siebie swoje małżeńskie obowiązki. Wszak zbyt liczna grupa pretendentów do sukcesji zawsze było powodem perturbacji.

Sumując, nie da się tego pomniejszyć, iż akt Chrztu Polski to wydarzenie ustanawiające osobowość prawną Państwa Polskiego!

Od tego momentu Polska pojawiła się jako podmiot Prawa międzynarodowego, którego zasady sprowadzały się do feudalnej doktryny nierozerwalnej koegzystencji imperium świeckiego, pod rządami Świętego Cesarza Rzymskiego i kościelnego, rządzonego przez biskupa Rzymu, zwanego papieżem, zaś do czasów Wielkiej Schizmy Wschodniej ze sporymi wpływami biskupów i cesarzy Bizancjum.

Od wiosny Anno Domini 966 nie można już było bezkarnie najeżdżać terenów pod władzą Mieszka I, a tym bardziej oczekiwać za takie najazdy odpustów i błogosławieństw.

Oczywiście, że w zamian trzeba było płacić trybut lenny cesarzowi oraz trybut kościelny w postaci Świętopietrza, ale z kolei potwierdzona władza suwerena pozwoliła Mieszkowi I podporządkować polskiej władzy książęcej tereny w przybliżeniu odpowiadające dzisiejszemu obszarowi Polski. Wprawdzie historycy mówią o podboju, ale praktyka ZNOWU wyglądała inaczej!

Owszem dochodziło do bitew, bo dotychczasowi suwerenowie Pomorza, Mazowsza, Śląska i Małopolski niekoniecznie mieli korzyść z uznania nowego władcy, zwłaszcza, że wiązało się to ze złożeniem hołdu lennego i całkowitemu poddaniu się woli księcia Polski. Nie mniej, dla szeregowych mieszkańców tych terenów ustanowienie władzy zwierzchniej nad samowolą lokalnych władyków, czytelnych norm prawnych, oraz skuteczniejszą obronę przed najazdami, więc ponad dwukrotne powiększenie obszaru księstwa Mieszka I w około 20 lat, mimo że nazwane „podbojem”, poza epizodami na terenach ujścia Odry, mających znamiona otwartej wojny, było raczej pokojowo dokonaną aneksją, w której obu stronom zależało na unikaniu strat, a zwłaszcza na grabieniu i niszczeniu podbijanych terenów.

Nie było też większych problemów z przekonywaniem Pospólstwa do nowej wiary!

Dla statystycznego mieszkańca było obojętne to, czy skalda daninę ze swojego dorobki kapłanom przykładowego Światowida, czy dziesięcinę na rzecz Kościoła. Dla niego istotnym było tylko to, aby nikt go regularnie nie najeżdżał w celu całkowitego złupienia jego dorobku, a to lepiej gwarantowało państwo chrześcijańskie niż pogańskie.

Do tego Kościół dawał nadzieję na zmartwychwstanie, a tak daleko idącej promocji w ofercie kulty pogańskie nie miały! Dość napisać, że to argument Zmartwychwstania ostatecznie przekonał Wikingów do przyjęcia chrześcijaństwa.

Tedy Mieszko I, przyjmując Chrzest Polski , zastosował się tylko do rozsądnej pragmatyki działania treści: jeśli nie możesz pokonać wroga, to spróbuj się z nim … sprzymierzyć.

Co do okazania było. Amen.

Zorro

 

 

 

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo