Bez komentarza. / Fot. Google
Bez komentarza. / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
934
BLOG

"Efekt motyla", a tragedia w Ełku.

el.Zorro el.Zorro Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Nauka zna pojęcie „efektu motyla”.

Choć wydaje się niedorzecznością, naprawdę działa!


Dla nieobeznanych z arkanami rozwiązywania istotnych problemów konstrukcyjnych, tak zwany efekt motylajest równie wielka niedorzecznością co osławione „prawo kanapki”, które zakłada, iż jeśli coś złego może się przytrafić, to na pewno się przytrafi, niczym wredna posmarowana masłem kanapka, która zwykle spokłada na brudna ziemie, czy czyste ubranie pasłem w dół, powodując przynajmniej kłopoty, jak nie wręcz wymierne szkody.

Czy zatem faktycznie trzepotanie skrzydeł motyla na krańcu świata może u nas wywołać kataklizm?

Może, jeśli zostanie wplecione w ciąg zdarzeń, konkretny kataklizm inicjujący!

A sylwestrowa tragedia w Ełku, to klasyka „efektu motyla” zaistniałego w realnym świecie.

W tym konkretnym przypadku, rolę trzepocących skrzydeł motyla spełniła indolencja tworu dziś państwopodobnego, o nazwie Rzeczpospolita Patologiczna na obszarze ochrony obywateli przed anarchią i rozbojem. Bo jakiś musiał być powód tego, że wybiegający za rabusiem kucharz chwycił nóż, ba już sam fakt, że kucharz musiał osobiście bronić swojego majaku przed rabusiem, jest czymś polską policję dyskwalifikującym już na starcie.

Oczywiście, że dokonywanie samosądów na złoczyńcach nie jest zachowaniem godnym akceptacji, ale JEST KARYGODNYM, aby 21 letni kolo, jak to ujął najmimorda miejscowej Prokuratury „znany miejscowej policji, mający sprawę za rozbój”, swobodnie szwendał się nocą po ulicach miasta, terroryzując swoim agresywnym zachowaniem otoczenie. I nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem to, że kolo ów miał wielce patriotyczną postawę, zapewne mierzoną udziałem w nie jednej, oczywiście wielce patriotycznej, zadymie, który właśnie uznał, że w imię rasowej wyższości należy „skroić” jakiegoś „brudasa”, na kilka napitków.

Pech chciał, że trafił na Araba, który jako potomek beduinów, wyssał z mlekiem matki gotowość do obrony swojego dobytku przed złoczyńcami wszelkimi dostępnymi środkami, co w konkretnej sytuacji zmaterializowało się pod postacią kuchennego noża, który znalazł się na podorędziu w kuchni i przyczynił się do zadania śmiertelnych ran rabusiowi.

W tym miejscu należy też zapoznać się z w Polsce mało szanowanym terminem, „prewencja

Kiedy Zorro po raz pierwszy i tylko przejazdem, przebywał w Nowym Jorku, zanim postawił stopę na amerykańskiej ziemi, otrzymał ulotkę, na której znajdował się plan Nowego Jorku, na którym zaznaczone były te miejsca, w których dla bezpieczeństwa nie należało się pokazywać na piechotę, Obszar zalecany do unikania na nim obecności zdecydowanie przeważał,, a tereny uznane za bezpieczne wyglądały na tym planie jak oazy na mapie Sahary. Dodatkowo ulotka zawierała informację, aby ZAWSZE mieć przy sobie banknot 5. dolarowy, który należało bez ociągania oddać bandycie w przypadku napadu. Mniejsza suma mogla bowiem wywołać u bandyty agresję, większa mogła zachęcić do uprowadzenia.

Ale w drugiej połowie lat 90 XX wieku obraz społeczny Nowego Jorku uległ metamorfozie.. Tak uciążliwe w latach 80 napady stały się rzadkością, a zakazane dzielnice obejmowały tylko kwartały pustostanów przeznaczonych do wyburzeń.

I pomyśleć, że tej metamorfozy dokonał JEDEN człowiek, nowy burmistrz Rudolph Giuliani, który zostawszy burmistrzem Nowego Jorku, wdrożył zasadę „ZERO TOLERANCJI”, polegająca na tym, że dokładnie ŻADNE przestępstwo nie może pozostać bez kary.

Trzeba też przyznać, że policyjne „dołki” w USA mają dość ponurą sławę, głównie temu, że osoby zatrzymane nie podlegają selekcji i są zamykane w wieloosobowych celach, a pilnujący zatrzymanych policmajstrzy nie stronią od brutalnych interwencji.

Tym prostym sposobem, Nowy Jork, będący do rządów Giulianiego, z racji wielkości, mekką dla żulii ze Wschodniego Wybrzeża, zaczął być starannie omijanym miejscem przez wszelkiego rodzaju drobnych oprychów. Oczywiście przestępczość z ulic Nowego Jorku nie zniknęła, ale przestała być dolegliwą plagą dla mieszkańców oraz przybyszów.

Niestety, diametralnie przeciwną dla zasady „zero tolerancji” politykę prowadzi w Polsce zarówno resort MSW, a także sprawiedliwości.

W Polsce prawdziwy przestępca musi bardzo wiele „nawywijać”, zanim zostanie odizolowany od społeczeństwa.

W Polsce WIĘKSZOŚĆ społecznie dolegliwych przestępstw kratowane jest jak „wykroczenia o znikomej szkodliwości społecznej”, mało tego, zdeklarowany przestępca, ewidentnie utrzymujący się z przestępczego procederu, może korzystać z ochrony swego wizerunku!

W Rzeczpospolitej Patologicznej obywatelowi, albo obywatelce złoczyńcy nie wolno przeszkadzać w uprawianiu niecnego procederu, bo jakby co, może się poskarżyć prokuratorowi na mobbing, a tym bardziej nie wolno mu przeszkadzać czynnie. Znane są bowiem przypadki skazania osób próbujących czynnie utrudniać wydajna „pracę” grasującym złoczyńcom.

Wobec czego coraz częściej rozzuchwaleni złoczyńcy posuwają się do jawnego grożenia tym, którzy próbowaliby im przeszkadzać! Bo są bezkarni!.

Zanim ktoś odbierze telefon alarmowy 112 mija nawet 10 minut, zanim o incydencie dowie się policja, to zależy, czy ktoś był w pobliżu telefonu służbowego. Nieco lepsze wyniki daje korzystanie z numeru 997, ale i tak czas reakcji zależy od odległości pomiędzy miejscem złażenia, a radiowozem, oraz odległością policmajstrów od radiowozu. Natomiast próba wezwania do interwencji miejskich drabów to mission impossible, gdyż jak tylko podejmą informację o tym, że ktoś mógłby im oddać, zwykle mają inne, pilniejsze zadania do realizacji.

Kiedyś, przed wojna, a nawet jeszcze w czasach PRL, ulicami miast, a nawet wiejskimi drogami, przechadzały się patrole piesze, mało tego, widząc jakieś zadymy, momentalnie interweniowały. Dziś zwykle taki patrol dyskretnie się oddala od tak niebezpiecznego miejsca, no bo jak podejmie się interwencję, to potem trze4ba pisać raport, a przecież nikt dodatkowej roboty nie lubi. Więc nie ma interwencji, to i nie ma raportu! Proste, niczym policyjna pała, nieprawdaż?

Na ko0niec mała dygresja.

Co rusz dają o sobie znać lobbyści ułatwionego dostępu dla Polaków do broni palnej. Wśród zwolenników takiego rozwiązania dominują, bez urazy, pozbawione wyobraźni półgłówki, które za dobra monetę biorą hollywoodzkie obrazy, w których, w obonie przed złym typem, ten dobry dobywa gnata i tego złego jak nie odstrzela, to płoszy.

Prawda jest jednak inna, w starciu uzbrojonych w broń palną, wredniachy z porządnym obywatelem w 90% góra jest złoczyńca! A w krajach w których panuje swobodny dostęp do broni palnej, od samych tylko przypadkowych postrzałów ginie lub zostaje ciężko rannych więcej ofiar, niż od wypadków komunikacyjnych!

A jaki miałyby obrót zrażenia, w których od ciosów nożowników zmarły przynajmniej 2 osoby?!!

ILE ZABITYCH LUB RANNYCH ofiar pociągnąłby za sobą incydent w Ełku?

Nóż, nawet w ręku wprawnego nożownika ma niewielki zasięg, broń krótka, nawet „cywilna”, do tego w ręku nawalonego w szpadel zadymiarza, ma zasięg rażenia do 40 metrów.

Fala agresji narasta a policmajstrzy made in Poland nie tyle sobie z tą falą agresji nie radzą, ale wręcz, jak tylko potrafią najlepiej, starają się unikać z nią kontaktu! Często tylko z tego powodu, aby uniknąć frustrującej procedury oczyszczania się z zarzutów poturbowania jaśnie wielmożnych ...bandytów.

Co do okazania było. Amen

Zorro.


el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo