Polska stolica smogu w pełnej krasie
Polska stolica smogu w pełnej krasie
el.Zorro el.Zorro
981
BLOG

Nieznany front wojny polsko-polskiej

el.Zorro el.Zorro Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 5


Dziś największe zagrożenie dla Polski stanowią

nie Rosjanie, a sami Polacy!

    Druh Antoni Macierewicz, „rzucony na odcinek MON”, zaczyna się zachowywać niczym zakupoholik w galerii handlowej, zaopatrzony w nielimitowany kredyt u lichwiarza.

Masowo kupuje coraz mniej przydatne „zabawki dla wyrośniętych chłopczyków w mundurach”, naiwnie mniemając, że kiedy przyjdzie do prawdziwego starcia z armią Rosji, jego muzealne egzemplarze „nowoczesnej broni” jeśli W OGÓLE ZDOŁAJĄ WYJECHAĆ z garaży lub hangarów, o dotarciu na rubież bojową nawet nie wspominając.

Zważywszy od kogo te paści uzbrojeniopodobne kupuje, czyli od bohatera wielu ager korupcyjnych najcięższego kalibru, koncernu Lockheed-Martin, można domniemywać, że wprowadzone przez druha drużynowego na decyzyjne stanowiska w MON harcerzyki, mają zapewnioną stabilizację materialna na kilka pokoleń naprzód! Wystarczy tylko obliczyć ile wynosi zwyczajowe u Lockheed-Martina 2% prowizji płaconej na wskazane przez osobę dokonująca zakupu konto, aby dowiedzieć się o jakie kwoty i to wolne od podatku, rzecz się rozbija. Jakby kto pytał, w USA korumpowan... (WRÓĆ!) agresywny lobbing jest działaniem legalnym, ba taką „prowizję” można odliczyć od podstawy podatku.

        Ale, jak to mawiał kolega Kierownik z audycji „60 minut na godzinę”, wróćmy do ad rema.

Kiedy dowodzone przez druha Macierewicza i druha Misiewicza jego przybocznego, hufce Wojska Polskiego nie tylko zbroją się i się boją, wzywając na potencjalną odsiecz jankeską brygadę, (ku radości miejscowych dla jej stacjonowania agencji towarzyskich i kobiet sprzedajnych),

Polacy sami siebie atakują orężem i to ni byle jakim, tylko takim, do broni masowego rażenia zaliczanego! Konkretnie do broni segmentu „C”, czyli chemicznej.

To nie żaden ponury żart Zorra, tylko bezdyskusyjny fakt, gdyż podczas spalania WIEKSZOŚCI śmieci w tak zwanych „kopciuchach”, czyli piecach na dowolny opał, uwalniany jest dokładnie BŚT, (bojowy środek trujący) o wojskowej nazwie FOZGEN, a jak ktoś „poprawi” starymi oponami, to emituje inny zabójczy BŚT, o nazwie IPERYT.

Co prawda dawka z domorosłej bomby chemicznej nie jest śmiertelna, ale zwłaszcza fosgen metodycznie wdychany w nawet niewielkim stężeniu potrafi dawać objawy zatrucia nawet po kilku dniach!

Co gorsza, 90% polskich lekarzy pierwszego kontaktu, i 99% polskich ratowników medycznych, z powodu zaniechania wojskowego szkolenia lekarzy, NIE POTRAFI rozpoznać objawów zatrucia fosgenem lub iperytem i tym samym tak kontuzjowany pacjent, może nawet latami obijać się po poczekalniach gabinetów specjalistycznych, często zamiast leczony, tylko podtruwany nietrafionymi terapiami farmakologicznymi!

Skąd zatem ta inwazja „kopciuchów” na rydzykobojne obszary Rzeczpospolitej Patologicznej?

Najprościej byłoby winę zrzucić na genseka Kaczyńskiego i jego dyspozycyjnych prezydenta i premiera, którzy chcąc ratować bankrutujące kopalnie, skutecznie dewastowali nieprzemyślanymi działaniami „pod górniczą publikę” proces rugowania trucicieli z przestrzeni publicznej.

Ale o wiele więcej „brudu za uszami” ma ekipa Donalda Tuska, a także wcześniejsze rządy Jarosława Kaczyńskiego.

Oczywiście wszyscy się bali gniewu górniczej braci, ale tak naprawdę, to pod szyldem ratowania kopalń, świadomie zbudowano system pozwalający na niekontrolowany import energetycznego syfu, którego nawet w Chinach nikt nie spala, mając na uwadze toksyczne spaliny.

Amiało być tak pięknie!

Unia od połowy lat 90 XX wieku pompowała w Polskę MILIARDY euro, mające w założeniu przywrócić w Polsce choćby zbliżone do unijnych standardy ekologiczne.

Niestety, około 2/3 tych kapitałów przejął rodzimy mafijny układ polityczno-bankowy, który pozwalał wręcz marnotrawić te środki na utrzymanie licznych, okołobudżetowych agend, które za niebotyczne gratyfikacje płodziły ekspertyzy, które z wymagał bank, wytypowany do dystrybucji unijnego wsparcia. I ta patologia trwa do dziś!

Pierwotny projekt zakładał, że węgiel będzie paliwem TYLKO dla wysokosprawnej energetyki, oraz w niewielkich i oddalonych osadach, do których transport innych mediów byłby zbyt utrudniony i kosztowny.

Indywidualne kotłownie miały przejść na opalanie gazem, którego pewne dostawy do połowy XXI wieku gwarantowała Rosja, co ważne w niewygórowanych cenach! O około 50% niższych od gazu skandynawskiego.

Warunek był tylko jeden: Polska nie mogła eksportować nadwyżek.

Niestety, potem nastały rządy guru Balcerowicza, a gdziekolwiek pojawia się guru Balcerowicz, tam momentalnie następuje drożyzna! Nie inaczej stało się za rządów AWS. Ogrzewanie gazem stało się luksusem, gdyż koszt pełnego ogrzania 100 metrowego domu sięga dziś ponad 5`000 złotych miesięcznie. A, że Polak to zaradne licho, pojawiła się alternatywa dla drogiego ogrzewania gazem, lub wysokogatunkowym węglem. Tą alternatywą były kotły przystosowane do spalania wszelkiego dostępnego paliwa, które szybko zyskały sobie przydomek „kopciuchów”, bo to, że spalały praktycznie wszystko co się pali, nie oznaczały wcale spalania optymalnego, a wszystko co się spala częściowo, niemiłosiernie zanieczyszcza okolicę. Niem mniej ogrzewanie „kopciuchem” daje nawet kilka tysięcy złotych oszczędności na sezonie grzewczym, a im zima ostrzejsza, tym większe!

Swoje dołożyły też masowo instalowane kominki! Czego nie chcą przyjąć do wiadomości entuzjaści opalania drewnem, tylko nieliczne gatunki drewna nadają się do opalania! W zasadzie w roli opału dobrze sprawdza się jedynie drewno twarde, w tym z drzew owocowych. Najgorzej spisuje drewno z drzew iglastych i zalecanych jako odnawialne paliwo ekologiczne z wierzby! Drewna iglaste zawierają pokaźne iloci żywicy, która, aby zostać spalona, potrzebuje temperatury płomienia powyżej 1`500 stopni Celsjusza, czyli takiej, która topi żelazo lub żeliwo. Poniżej tej temperatury następuje destylacja smoły dziegciowej, która szybko oblepia przewody kominowe, stanowiąc realne zagrożenie wybuchem i pożarem, i zatruwa rakotwórczymi estrami okolicę komina. Równie źle wygląda z opałem na bazie wierzby, bo po pierwsze, drewno wierzbowe wierzba to taka roślinna świnia, która wszystko zeżre, w efekcie czego jej drewno zawiera ogromne ilości toksycznych minerałów, jeśli tylko na takowe pokłady trafiły korzenie wierzby, a trzeba wiedzieć, że plantacje wierzby opałowej są zwykle bogato zasilane szlamem z oczyszczalni ścieków! Tak więc wierzbina źle się pali i daje mało ciepła, bo jest w naturalny sposób zaimpregnowana solami czerpanymi z zanieczyszczonego podłoża.

Ale to nie koniec problemu, jaki w mroźne dni przybiera nad polskimi miastami postać toksycznego smogu.

„Kopciuchem” lub opalanym marnym drewnem kominkiem, można, w sensie dosłownym, zatruwać życie co najwyżej sąsiadowi!

Generatorem miejskiego smogu w Polsce jest przede wszystkim szalbierstwo miejskich planistów!

Weźmy polskiego lidera niekwestionowanego w dziedzinie smogu, czyli Kraków z Nową Hutą.

Historyczne centrum Krakowa leży w niecce, jaką tworzy zakole pradoliny Wisły, która omijała skałki Jury Krakowsko Częstochowskiej i Przedgórze Świętokrzyskie. Kraków od południa i zachodu otaczają nawet kilkusetmetrowe wzniesienia, a od północy i wschodu wzniesienia sięgają 100 metrów. Problemem było już wybudowanie huty i Nowej Huty, gdyż rzeczywista wysokość kominów kombinatu hutniczego jest o około 100 metrów niższa, od tej, mierzonej u ich podstawy.. W efekcie emisja gazów i pyłów z hutniczych kominów, planowana jako emisja wysoka, w przypadku niekorzystnego położenia Krakowa, jest de facto emisją niską.. Jakby tego było mało, krakowscy radni uradzili i w czyn przekuli, iż zabytkowe centrum Krakowa nie może zostać przesłonięte nowoczesną architekturą, więc nieuniknioną w dużych miastach wielopiętrową zabudowę mieszkalną, wyprowadzono na okalające Kraków pagórki, dokładając wentylacji Krakowa przynajmniej kilkanaście metrów wysokości do pokonania.

Kolejnym szalbierstwem jest zgoda na niekontrolowany rozwój dużych miast.

Jeśli zadamy sobie trud analizy zabudowy dawnych miast, zauważymy, że ich planiści dążyli do takiego rozmieszczenia zabudowy, aby samoczynnie następowało przewietrzanie. Nawet masywne mury obronne miały odpowiednio wydajne kanały wentylacyjne, aby miasto nie udusiło się od własnego smrodu. Niestety, w kapitalizmie pazerność zaczęła brać górę nad wiedzą i rozsądkiem, więc dość rygorystycznie przestrzegane w czasach PRL normatywy odnośne gęstości zabudowy, ustąpiły miejsca pogoni za „szmalem”, co zaowocowało tym, że zabudowano ciągi wentylacyjne. W przypadku bezwietrznej pogody takie miasta jak Warszawa zaczynają się po prostu dusić! A zaczynają się dusić tylko temu, że przesłonięto „plombami” ciągi wentylacyjne, i nie ma siły, która usuwaliby ogromne ilości CO2, produkowane przez blisko 2 miliony osób, jakie przebywają na niewielkim i pozbawionym wentylacji obszarze miasta.

Na koniec problem komunikacji.

Do Warszawiaków to powoli dociera, ale do Krakauerów i przyjezdnych górali niskopiennych prędko jeszcze nie dotrze ta „oczywista oczywistość”,

że egzystencja w dużym mieście oznacza REZYGNACJĘ z prywatnego transportu!

Polacy MUSZĄ zrozumieć, że powszechne w Polsce zjawisko kilometrowych zatorów na drogach dojazdowych do większych miast, generowane przez motoryzacyjny szrot, z którego już dawno usunięto wszelkie filtry i katalizatory, wiozący tylko kierowcę, to nie tylko luksus, ale wręcz zbrodniczy proceder trucicielstwa!


Tyle tylko, jak statystyczny Polak ma się dostać do pracy, skoro nie istnieje wydajna sieć komunikacji publicznej, a alternatywą dla jednoosobowych wycieczek jest jazda na glonojada w przeładowanym do granic możliwości samochodzie dostawczym, przerobionym na tak zwanego busa?!


Sumując, kilka mroźnych dni uaktywniło od dziesięcioleci maskowany w Polsce problem związany z generowaniem zabójczego smogu nad polskimi miastami.

Oczywiście szybko znaleziono winowajców takiego stanu rzeczy, czyli posiadaczy „kopciuchów”, zapominając o tym, że aby „kopciuch” truł sąsiadów, potrzebne jest toksyczne doń paliwo, a o takie nietrudno na każdym składzie opałowym. Ludzie kupują toksyczny opał nie temu, że są biedni, ale temu, że jest on wielokrotnie tańszy od czystego paliwa, co w przeliczeniu na sezon grzewczy daje różnicę nawet 4 tysięcy złotych, w porównaniu z kotłem gazowym.. 4`000 na czysto zysku, to owoc blisko 2 miesięcy pracy średnio uposażonego Polaka, to koszt solidnych wakacji dla kilku osób.

Ale to nie „kopciuchy” generują smog Warszawa, czy Kraków, gdyż mało kto je eksploatuje w ich centrach.

Winowajcami są planiści i radni, którzy nie rozumieją podstaw egzystencji dużych miast. albo ulegając argumentom natury finansowej, doprowadzili do zabudowania ciągów wentylacyjnych oraz skierowania setek tysięcy pojazdów samochodowych w rejony centrów miast.

Problem „kopciuchów” można rozwiązać w kilka lat, na drodze administracyjnej, ale obecny układ władzy tego nie zrobi, bo 80% posiadaczy „kopciuchów” to elektorat PiS! Dość napisać, że udało im się skutecznie zablokować wymianę kotów w Krakowie, blokując subwencje na ten cel.

Mrozy wkrótce ustaną, smog się rozwieje, lub spłynie z opadami, są przecież w Polsce ważniejsze problemy od trujących oparów cywilizacji, na przykład problem domniemanego kolczyka w uchu marszałka Kuchcińskiego, czy różu na jego policzku.

„Kopciuchów” zakazać też niepolitycznie, bo wielu, zbyt wielu polityków z układu PiS- PO- PSL, ma ciche udziały w firmach, który trujący Polaków z kominów pieców syf produkują na masową skalę. Doszło do tego, że można legalnie kupić (UWAGA!), „ekologiczny węgiel brunatny”, jak pisze na opakowaniu. Cóż węgiel brunatny NIGDY ekologicznym paliwem nie będzie, ale przewał polega na tym, że sprzedawany pod tym szyldem opał MOŻNA STOSOWAĆ z powodzeniem w kotłach przystosowanych jedynie do spalania tak zwanego ekogroszku. Jak widać „Polak potrafi”, bo ten opał wychodzi cenowo 50% taniej od wysokogatunkowego antracytu, z którego powinien powstawać ekogroszek, a jego wytwórcza ponoć nawet załapał się na subwencje z racji innowacyjności i ekologii.

Co do okazania było. Amen.


Zorro




el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo