Czas to już czas! / Fot Google
Czas to już czas! / Fot Google
el.Zorro el.Zorro
411
BLOG

Nie zatapiajcie Misiewicza!

el.Zorro el.Zorro PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Bartłomiej Misiewicz jest tak niekompetentnym,

że nawet nie nadaje się na ministra z ramienia PiS!


Polska jest jedynym, obok USA, krajem w którym integracja osób ułomnych, (po łacinie homodebilis), ze zdrową większością społeczeństwa zaszła tak daleko, że praktycznie cała „elyta trzymająca rządy” powinna rezydować w zamkniętych pensjonatach dla osób oderwanych od realiów życia codziennego, z racji troski o to, aby nie narobiła szkody sobie, lub otoczeniu, (vide kazus lądowania pod Smoleńskiem, czy liczne przypadki kolizji lub wypadków rządowych limuzyn).

Problem Polaków sprowadza się do tego, że o ile USA stać na fanaberię, aby tym krajem rządzili jak nie aferzyści pokroju klanu Clintonów, to obrzydliwie bogate nieuki, często z uzależnieniami, pokroju Busha juniora, czy Donalda Trumpa, a nawet w końcowym stadium demencji starczej, jak to miało miejsca podczas dwóch ostatnich lat rządów Ronalda Reagana, o tyle Polska jest zbyt słabo rozwiniętym gospodarczo państwem, aby sprostać wyzwaniom rządów dyletantów lub szalbierzy. (Dyletant to ktoś taki, kto nie ma pojęcia o sprawach za które się zabiera, szalbierz to ktoś pokroju Leszka Balcerowicza, czy Jarosława Kaczyńskiego, czyli osoba która wprawdzie ma kwalifikacje, ale nie potrafi ich z pożytkiem wdrożyć w czyn).

Za partyjnej pamięci PRL, też istniał polityczny priorytet delegowania do rządzenia specjalnie wyselekcjonowanych osób kalekich, ale wówczas rozróżniano dwa podstawowe rodzaje kalectwa społecznego:

DYSKWALIFIKUJĄCE: czyli, „z głową, ale słabi w plecach i łokciach”, czyli osoby wprawdzie kompetentne, a nawet z racji wyniesionego z domu rodzinnego wysokiego poziomu etyki, godne zaufania, jednak nie mające odpowiednio silnego wsparcia ze strony komisarzy i Egzekutywy, tudzież służb wiadomych, mających odrazę do intryganctwa i donosicielstwa wobec konkurentów do awansu;

POŻĄDANE: czyli, „wprawdzie bez głowy, ale za to mocarni w łokciach i w plecach”,czyli osoby o zwykle ledwie mierzalnym IQ, uzupełnione brakiem nawet śladów etyki, ale za to do bólu z politycznie właściwym podejściem, gotowych dla awansy popełnić każdą podłość oraz mający na tyle wpływowych mecenasów, że zarówno popełniane hurtem niegodziwości, jak często nawet żenujący poziom ignoranctwa, nie przeszkadzało im w zajmowaniu coraz to ważniejszych stanowisk.

Jak skończył swój byt PRL wiadomo, ale choć „wszyscy ważni” dziś okres bolszewickiej dyktatury opluwają, mało kto odważa się na rzetelna analizę powodów, dla których PRL najpierw zbankrutował politycznie, potem gospodarczo, a na koniec finansowo, czego widomym objawem była hiperinflacja z przełomu lat 80 i 90 XX w. Bo to wcale nie było tak, że wredny Reagan ogłosił sankcje w ramach odwetu za Stan Wojenny, czym zniszczył PRL.

Tak naprawdę, problem zaczął się około roku 1967 i to wcale nie w Polsce, ale w Czechosłowacji! Gdzie w wyniku demokratycznych wyborów do władzy doszła frakcja, ujmijmy to, rozumnych bolszewików, skupionych wokół Alexandra Dubćeka, gotowa zreformować coraz mniej wydolny system rządzenia państwem. Co prawda Praska Wiosna upadła pod naporem wysłanych do Czechosłowacji przez towarzysza Breżniewa wojsk Układu Warszawskiego, ale pozostawiła bakcyla rzeczywistych swobód obywatelskich w „demoludach”. Niewiele ponad dwa lata później, wywołana „czechosłowackim bakcylem” choroba obaliła siermiężne rządy Władysława Gomułki w Polsce, gdzie do władzy doszedł układ związany z Edwardem Gierkiem, pewnie przypadkowo odpowiadającym w KC PZPR za polityczny nadzór nad, no nie zgadniecie, tajną milicją! Historia zatoczyła koło, bo tajniaków z ekipy Edwarda Gierka obaliła grupa tajniaków skupiona wokół Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego, która z kolei utorowała kariery polityczne ferajnie skupionej wokół Aleksandra Kwaśniewskiego i ...do dziś „rozdającej karty”. w Platformie Obywatelskiej.

Zanim więc zaczniemy wozić się po Bartłomieju Misiewiczu, przypomnijmy sobie co wywijali lokalni kacykowie z szeregów PO, kiedy to ten układ trzymał kontrolę nad metodycznym rozkradaniem majątku pozostawionego po PRL.

Warto sobie przypomnieć „dokonania” takich biznesmenów jak pan Sobiesiak, który wręcz gwałtem upychał swoją córcię na lukratywnej posadzie w Totalizatorze Sportowym sp. z o.o., czy, zanim uzyskał pozwolenie, wyrąbał spory szmat lasu pod własne geszefty, albo ferajny cwaniaczków ze służb wyadomych, którzy ordynarnie ustawiali przetarg na tereny po Stoczni Szczecińskiej pod „katarskiego inwestora”, który na lata świetlne capił szemranymi biznesami kanalii z Mossadu i być może CIA, których podsłuchało CBA zanim nie wywalono zeń Mariusza Kamińskiego.

Wracając do teraźniejszości, Bartłomiej Misiewicz jawi się bezgranicznie oddanym opryczninem Antoniego Macierewicza, klasycznym „człowiekiem od trudnej, partyjnej roboty”, kimś kto nie zadaje zbędnych pytań, tylko wykonuje polecenia pryncypała.

Antoni Macierewicz może i jest osobnikiem o niestabilnej psychice, ale też NIE JEST idiotą, który w swojej naiwności wierzyłby w oddanie odziedziczonej po poprzednikach kadry kierowniczej MON, nadzorującej nie tylko służbę wojska, ALE PRZEDE WSZYSTKIM zabezpieczenie logistyczne polskiej armii, warte w przybliżeniu dziesięć miliardów złotych rocznie.

Niestety, a może i dobrze, Antoni Macierewicz nie ma na podorędziu odpowiednio licznej kadry, więc musi się ratować różnymi misiewiczopodobnymi.

To, że Bartłomiej Misiewicz licencjonowanym wykształceniem nie powala, nie jest czymś nagannym, gdyż są u sterów ministerstw osoby z habilitacjami i profesurami, na przykład taki Jan Feliks Szyszko, który nie wie tego, że kornik drukarz, w walce z którym zezwolił na masakrę drzew z otuliny Białowieskiego Parku Narodowego, za cholerę nie tyka się zdrowych i martwych drzew! Korniki żerują WYŁACZNIE na chorych drzewach, które nie maja na tyle siły, aby zalać intruza żywicą. Natomiast martwe drzewa nie są w stanie zaspokoić zapotrzebowania larwom na czerpane z soków witaminy i minerały.

Bartłomiej Misiewicz miał zapewne dopilnować tego, aby prezesi lub dyrektorzy holdingu zbrojeniowego nie „kręcili na boku lodów”, czyli nie zajmowali się tym, czym polscy prezesi i dyrektorzy zajmują się, zwykle ze szkodą, dla zarządzanego biznesu, nagminnie.

Co musiało spowodować opór i kontrolowany przeciek, który miał w założeniach zmusić do działania Jarosława Kaczyńskiego.

Sumując, Antoni Macierewicz, chcąc zainstalować nad PGZ klasycznego, powolnego swej woli komisarza, powinien zadbać o detale, bo im bardziej misja takiego komisarza jawiłaby się uzasadniona, tym większy musiała wzbudzać opór i to czynny.

Mało tego, Antoni Macierewicz PODJĄŁ SŁUSZNE DZIAŁANIA, ale do ich realizacji wyznaczył niekompetentną osobę.

Lewizna i pragmatyka służenia wielu panom, to rzecz w resorcie MON, niestety, dość powszechna i to od czasów gen. Jaruzelskiego jako szefa MON!

Ale Antoni Macierewicz „zderzył się ze skałą”, czyli z szemranym układem interesów wojskowych tajniaków, niestety, często służącym wieli pan... (WRÓĆ!), aktywnie współpracującymi ze służbami USA, Wielkiej Brytanii, Francji, czy Izraela.

Tę batalie JUŻ przegrał, bo nie dysponuje nikim kompetentnym na niwie techniki oraz logistyki, a co tu ukrywać, wyrośnięte harcerzyki pokroju Bartłomieja Misiewicza, wyhodowani na patriotycznych zajęciach w ZHR, są zbyt cieniutkimi w szarej substancji, aby objąć swoimi rozumkami to, jak funkcjonuje „lodziarnia” zakamuflowana w PGZ.

Druhowi Antoniemu Macierewiczowi wyraźnie „uderzyła sodówa”, więc teraz ma poważny problem, aby się utrzymać na politycznej powierzchni, bo udany atak na Bartłomieja Misiewicza pozbawił go osłony w rozgrywce z Jarosławem Kaczyńskim.

Obecnie może jedynie próbować kłaść impas, jako arcykapłan kultu smoleńskiego, czyli szachować swojego genseka wyjawieniem prawdy o „zamachu”. Ale to pociągnęłoby na dno OBU liderów PiS, czego, póki co obaj sobie stanowczo nie życzą. Jednak zarówno Antoni Macierewicz, jak i Jarosław Kaczyński, są ludźmi małostkowymi, mściwymi i zapiekłymi. Starcie pomiędzy nimi jawi się NIEUCHRONNYM i raczej będzie to starcie nie do politycznej pierwszej krwi, ale starcie na polityczne śmierć albo życie. Jedynym ratunkiem dla Antoniego Macierewicza będzie szybkie doprowadzenie do zdolności operacyjnej Gwardii Narodowej, albo „poproszenie o przysługę” Nadojca Dyrektorissimusa.

A pomyśleć, że było TYLE CZASU, aby załatwić sobie przynajmniej licencjat, a nawet magistra u „ojca dyrektora” i wówczas nikt nie darłby japy, że zbyt nisko kształcony, nieprawdaż? Tak to już jest, jak ktoś oszczędza na potrzebach materialnych słuch Kościoła, kapiąc na czesne w „toruńskiej kuźni kadr”.

Co do okazania było. Amen.

Zorro


el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka