Kto zadaje pytania i szuka na nie odpowiedzi, ten nie pobłądzi. /(arkana Głupca).
Kto zadaje pytania i szuka na nie odpowiedzi, ten nie pobłądzi. /(arkana Głupca).
el.Zorro el.Zorro
527
BLOG

O Pasji z pasją poznawczą.

el.Zorro el.Zorro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16


Pasja to dzieło artystyczne, a częściej ordynarny kicz, oparty na ewangelicznym opisie kaźni Jezusa z Nazaretu, czy może Jezusa Nazyrejczyka, co brzmi podobnie, a znaczy zupełnie co innego. Poprawna wydaje się raczej druga wersja, bo w czasach ewangelicznych Nazaret był mało znaczącą osadą, ale nazyrat, (opcjonalnie nazirat) był rodzajem zakonu poświęconych Wiekuistemu ascetów, którego członkowie nie spożywali wina i nie obcinali zarostu.

Niestety, matactwa i kłamstwa na tym zaczynie powstające są jeszcze częstsze niż kiczowate dywagacje pseudoartystyczne na temat kaźni tamtego, mądrego nauczyciela i prawego człowieka, a kończy się to wszystko na ...notce zamieszczonej np. na Wikipedii, jakoby kaźń Jezusa z Nazaretu miała miejsce w piątek, 7 kwietnia roku 33 n.e.

Bo po pierwsze i najważniejsze; nie ma dokładnie żadnego materialnego dowodu na to, że opisywana w Ewangeliach kaźń miała miejsce w roku 33 n.e,. wręcz przeciwnie istnieje bardzo wiele poszlak, mówiących o tym, że datowanie tego wydarzenia na rok 33 n.e. jest mocno nietrafione! Bo Biblia, jako całość, jest w wielu miejscach mocno niespójna i albo autorzy znanych obecnie treści zawartych w jej księgach dali mocny popis swojej bujnej fantazji, albo opisane tam zdarzenia znalazły się tam tylko temu, że kolejny skryba uznał za stosowne wtrącić do Kanonu swoje uważanie na temat treści którą kopiował.

Przecież w Ewangelii czytamy iż Judaszowi wypłacono gratyfikację za zadenuncjowanie Jezusa w srebrnikach, w ilości 30 jednostek tejże waluty. Tyle tylko, że srebrniki, jako waluta, poprawnie zwana syklami, dawno wyszły z obiegu przed rokiem 33 n.e. bagatela, ponad 400 lat przed podbojem ziem palestyńskich przez Imperium Romanum!

Czyli całkiem sporo, nieprawdaż? Więc pisanie o tym, jakoby w roku 33 n.e. płacono Judaszowi srebrnikami, jest równie wiarygodne jak to, gdyby ktoś napisał, że przykładowo, niesławny agent Tomek z CBA otrzymywał wypłatę w ...ortach, czyli powszechnej w XVII i XVIII wieku monecie na ziemiach polskich, a nie w obecnych złotówkach.

Mało obeznanych z historią, a tym bardziej numizmatyką, Zorro informuje iż :

primo, zwyczaje starożytnych władców polegały między innymi na tym, że podbite narody ogołacali ze wszelkich możliwych kosztowności, a zwłaszcza z tych, zdeponowanych w skarbcach,

secundo, to co zrabowali, momentalnie przetapiali i wykorzystywali na własne potrzeby, zaś na podbitych terenach wprowadzali własne monety.

A Izrael, jako autonomiczny byt państwowy z własną monetą, istniał tylko do tzw. „niewoli babilońskiej” , czyli do połowy VI w p.n.e., kiedy to Babilończycy złupili świątynię Salomona, a przede wszystkim jej skarbiec, więc po blisko 600 latach od tego zdarzenia, szanse na to, że kapłani choć wiedzieli, jak wyglądała i jaką miała wagę sykla, była ...znikomą, a tym bardziej mieli 30 sykli na podorędziu!

Jak podaje Ewangelia, skoro Jezus wjechał tryumfalnie do Jerozolimy, to musiał być osobą powszechnie znaną, więc po jakiego grzyba kapłani zdobyli się na tak ogromny wysiłek finansowy, jakim była zapłata w wysokości 30 monet srebrnych, np. starorzymskich asów!?

(Przyjmijmy, że autorzy przekazu nie byli numizmatykami i wszystkie srebrne monety nazywali mylnie „srebrnikami”). Jerozolima w I w. n.e. to było wprawdzie wielkie miasto, ale termin „wielkie miasto”, należy odnieść do starożytnych realiów, czyli do około góra 100 tysięcy mieszkańców. A prawdopodobnie do połowy tej liczby, z czego osób wolnych i mogących sobie pozwolić na tego typu zbytki, co tryumfalne wjazdy, odbywane do tego pomiędzy szpalerem wiwatującego Pospólstwa, mieszkało tam nie więcej niż 1 tysiąc. 30 asów to była fortuna dla kogoś nawet z klasy średniej ówczesnej społeczności, kim był Juda Iszkariota. Tak więc aby pojmać taką osobę, nie było potrzeby uciekać się do usług kogoś takiego jak Judasz i do tego narażać skarbiec świątyni na spory wydatek.

W Imperium Romanum istniało poszanowanie do Prawa, wręcz kult dokładnego jego przestrzegania przez urzędników państwowych!

I nie na darmo dziś zajęcia z Prawa rzymskiego są podstawowym kanonem studiów prawniczych, w ponad 2000 tysiące lat od jego ustanowienia.

Tak więc, skoro Poncjusz Piłat wymierzył Jezusowi karę biczowania, to nie mógł już wymierzyć innej kary!!!

Mało tego, kara ukrzyżowania była karą zarezerwowaną jedynie dla zbuntowanych niewolników i bandytów, więc Piłat nie mógł takiej kary wymierzyć osobie wolnej, jaki to status społeczny miał Jezus!

I nie ma najmniejszego znaczenia to, czy wpierw ręce ostentacyjnie umył, czy nie.

Mało tego, w Imperium Romanum nie było wolno i to pod bardzo surową karą, dokonywać samosądów, więc Piłat złamałby Prawo wydając Jezusa motłochowi na pewny lincz, a tym bardziej przyznając dla tego bezprawia policyjną ochronę! Tak więc, skoro Jezus został skazany i poddany ubiczowaniu, to musiałby potem odejść wolno, bez względu na to, co o tym sądzili kapłani ze świątyni. A przecież, jak napisano w Ewangelii, nad kazusem Jezusa z Nazaretu odbył się przewód sądowy i to wedle kanonu Prawa rzymskiego, na co wskazuje opis sytuacji w której wezwani świadkowie winy Jezusa złożyli sprzeczne zeznania.

Zorro podpowiada, że taki przypadek był okolicznością łagodzącą, zaś do skazania wymagane było to, że takiej samej treści zeznań obciążających podsądnego musiało być 2 razy więcej od pozostałych.

Jeśli Jezus w chwili kaźni miał 33 lata, to to zdarzenie nie mogło mieć miejsca w roku 33 n.e. skoro na życie małego Jezusa dybał król Herod Wielki, który dokonał żywota około 6 roku ale p.n.e.!

Zatem Jezus w roku 33 n.e. musiałby być, jak na ówczesne standardy przeżywalności, już leciwym starcem, który nie miał najmniejszych szans przetrwać kary biczowania, a tym bardziej dorzuconych ekstra tortur przy pomocy korony cierniowej, okraszonych dość wymagającą wspinaczką z jarzmem narzędzia kaźni na Golgotę! Pominąwszy wcześniej podnoszony detal, iż skoro miała Mu zostać wymierzona kara biczowania, to w Imperium Romanum nikt nawet nie myślał o dodawaniu do zasądzonej kary własnej inicjatywy, bo taka inicjatywa kończyła się odebraniem kary zasądzonej i tego, co nadgorliwy siepacz dodał z własnej inicjatywy, wedle konsekwentnie wdrażanej zasady: „dura lex, sedl lex”.

Zatem już tylko te cztery przykłady kreatywnego podejścia autorów znanych nam wersji Ewangelii dobitnie świadczą o tym, że dla tych osób rzetelna faktografia była równie istotną, co dla autorów greckich i rzymskich mitów o bogach i herosach, co zresztą nie powinno aż tak bardzo dziwić, bo też te osoby zostały wychowane w kulturze helleńskiej. Wszystko zaś wskazuje na to, że to, co znamy jako Ewangelie i to nie tylko te 4, które wchodzą w kanon Nowego Testamentu, to rozpaczliwa próba spisania odległych w czasie podań ustnych, do tego uczyniona przez osoby niezbyt rzetelnie zaznajomionymi z Annałami.

Ale nie o faktografię tu chodzi, bo jak kto jej ciekaw, to znajdzie tysiące rzetelnych opracowań, z zawierającymi kronikarskie przekazy włącznie.

Bo jeśli Jezus Nazyrejczyk, czy nawet ktoś inny, kto wszedł do Annałów jako Jezus z Nazaretu, umarł TYLKO za to,

aby co roku, wiosenną porą, wyalienowani i zwykle solidnie zdeprawowani kapłani odstawiali teatrum pod tytułem „Pasja” przy ołtarzach, a media prześcigały się w pozbawionych zrozumienia „fachowych komentarzach” tego dość karykaturalnego zachowania, w którym, dla przykładu, rzymskich legionistów na warcie zastępują druhowie z OSP, przyodziani w odpustowej urody oręż, w którym kapłani rozczulają się nad każdą, domniemana obelgą, rzucaną pod adresem idącego na kaźń Jezusa, czyniąc mniej, lub bardziej czytelne aluzje pod adresem osób kontestujących ich przywileje, mając na sumieniu ohydne czyny krzywdzenia i wykorzystywania osób słabszych, ślepo im ufającym,

to umarł nadaremno!

Kościoły chrześcijańskie po prostu nie pojmują istoty religii, którą z takim zapałem i tak ogromnymi nakładami głoszą, uśmierciwszy przy okazji więcej istnień ludzkich, niż pozostałe konflikty zbrojne, więc to, co głoszą ich kapłani dowolnej rangi przypomina bełkot belfra, który usiłuje, często gwałtem zgromadzonym uczniom, wyłożyć istotę matematyki, samemu nie mając zdolności do abstrakcyjnego rozumowania.

Kler po prostu nie zna i znać nie chce kanonu wyznania mojżeszowego, wedle którego osoba Wiekuistego nie ma postaci istoty materialnej!

A skoro nie jest zbudowana z materii, to wszelki materialne objawy jej kultu są karykaturą, wręcz obrażającą do tego boski majestat!

Przecież to, czy ktoś: stoi, siedzi, klęczy, leży, nie ma odbicia w tym, co czuje do osoby Wiekuistego, bo tylko bardzo małostkowe satrapy mirzą swój autorytet tym, jak pokorną postawę przed ich osobą przyjmują podwładni, wysyłając swoich siepaczy w tłum, aby ci przemocą wymuszali ich zdaniem właściwe pozy należycie uwielbienie ich osoby obrazujące. Gdyby kult Jahwe miał polegać jedynie na okazywaniu gestami lęku przed Jego Majestatem, to nie dawałby Mojżeszowi na górze Synaj tablic z wyrytym Dekalogiem, a tablice z zapisem etykiety, jaką należy oddawać cześć Jahwe! A w Dekalogu stoją tylko dwa zapisy odnoszące się do poszanowania majestatu Jahwe:

pierwszy; „Nie będziesz wyżej stawiał innych bogów”, (a to oznacza, że Jahwe wcale nie musi być jedyną osobą tego typu),

drugi; „Nie będziesz kultu Jahwe odbywał przy pomocy oddawania czci rzeźbom, lub wizerunkom, tudzież znakom, (więc nie dziwmy się, że prawie to przykazanie Dekalogu ulotniło się z Katechizmu)..

Pozostałych 8 przykazań odnoszą się do codziennego zachowania się bogobojnej osoby.

Niestety, z czasem do krnąbrnych sumień wyznawców Zakonu Mojżeszowego trafiły nieprzebrane pokłady obłudy i zakłamania, które sprawiły, iż dla kapłanów i bogobojnych, ale inaczej, faryzeuszy, ważniejszym stało się literalne przestrzeganie zapisów Zakonu, niż przyzwoitość codziennym życiu, a to z kolei zaowocowało osobami które próbowały odnaleźć dawno zatracony sens kultu Jahwe. Nie trzeba też dodawać, że te osoby stały się momentalnie wrogami nr 1 sprawnie funkcjonującej machiny sakrobiznesu, pozwalającemu dostatnio żyć kaście kapłanów Świątyni, do której mieli dostęp tylko członkowie jednego z plemion Izraela.

I tu, zdaniem Zorra, pojawili się wysłannicy nawróconego na buddyzm i odrzucającego przemoc na rzecz słownej perswazji króla Aśoki, który sam, jako asceta, doprowadził do niebywałego rozkwitu Indie.

Wiadomo też z annałów, że emisariusze nowego, zainspirowanego buddyzmem, postrzegania stosunków społecznych, dotarli na Bliski Wschód w tym do ówczesnej Palestyny.

Mało tego dotarli tam około w III w. p.n.e,. więc w czasach w których Żydzi jeszcze nie byli pod panowaniem Imperium Romanum, więc inspirowany przez ortodoksyjnych kapłanów religijny samosąd na „wywrotowcu” mógł mieć miejsce!

Czy miał On na imię Jezus, czy inaczej, nie ma to najmniejszego znaczenia, bo od samego skandowania imienia tej osoby, nikt nie stanie się przyzwoitszym człowiekiem! Zaprawdę!

Nauki przypisywane Jezusowi z Nazaretu są klasycznym powrotem do źródeł, czyli do kardynalnej zasady postępowania człowieka bogobojnego, który miłość i oddanie dla samego Stwórcy realizuje w codziennym postępowaniu, sprowadzonym do banalnej, acz trudnej do realizowania zasady:

Nigdy nikomu nie czyń tego, czego byś od innych nie chciał doświadczyć”.

Jeśli do tego dodamy zalecenie, aby na zło odpowiadać dobrem, bo odpowiadanie złem na zło tylko nakręca spiralę nienawiści i złych uczynków, no to nie dziwmy się, że arcykapłani uczynili wszystko, a nawet jeszcze więcej, aby takiego „wywrotowca” jak najszybciej wymazać spośród żywych i nie cofnęli się przed zbrodnią sądową.

Prawdopodobnie też „wywrotowców” było więcej, o czym mówią starannie ukrywane zwoje z Qumran.

No bo jeśli zdarzenia Pasji cofnąć do czasów w których Izrael był niepodległym bytem, to wówczas istotnie, arcykapłani Świątyni Salomona mogli opłacić jednego z uczniów Nauczyciela Sprawiedliwości, aby ten wskazał im przywódcę religijnego i dokonać na nim zbrodniczego osądu, skazując nieszczęśnika na wymienioną w żydowskim prawie śmierć przez przybicie do drzewa: „...jeśli ktoś bezpodstawnie poda się za Syna Bożego, niech umrze przybity do drzewa”.

Ale taka kaźń to nie to samo, co ukrzyżowanie, ordynowane przez Rzym zbuntowanym niewolnikom!

Prawo Mojżeszowe przewidywało coś takiego, jak prawo do azylu, które umożliwiało skazanemu, nawet na śmierć, ucieczkę przed siepaczami Sprawiedliwości, jeśli skazany udał się w odpowiednie do tego celu wyznaczone obszary. Tak więc aby zgładzić Nauczyciela Sprawiedliwości, trzeba był jego osobę najpierw dostarczyć do Jerozolimy, czego ślady znajdujemy w opisie pojmania Jezusa.

Wracając zaś do samej nauki Jezusa i ostro wyalienowanej od niej nauki kościołów chrześcijańskich, to jak można się spodziewać innej sytuacji, skoro twórcy religijnych dogmatów, na bazie których one prosperują nie znali istoty Zakonu Mojżeszowego! Jak więc można wrócić do źródeł rzeki, której nurtu się nie zna, a co gorsza, poznać nie zamierza się?

Co uczynić, abym został zbawionym”?

pytał Jezusa młody i bogobojny Żyd.

Sprzedaj to, co ci jest zbędne, a pieniądze rozdaj potrzebującym”,

zalecił Jezus, czym mocno strapił pytającego, bo ten był człowiekiem majętnym.

Więc czy ktoś głoszący takie recepty na owocne życie może być zrozumianym przez społeczeństwo, które nie tylko gromadzi majątki i kapitały, ale z tego, żałosnego stylu życia, czyni religię i takie zachowanie narzuca wszystkim, w imię potrzeby bycia kreatywnym? Czy hierarcha, na co dzień żyjący w dostatku i luksusach, do tego pełniący posługę kapłańską otoczony niewyobrażalnym przepychem, wyłudzonym od naiwnych wiernych, jest wiarygodnym głosicielem nauki Jezusa, mówiącej:

... Łatwiej objuczonemu wielbłądowi przejść przez ucho igielne (wąską bramę , przez którą przechodząca osoba była zwolniona od cła), niż bogaczowi zasłużyć na zbawienie”?!

Przecież, gdyby Kościół wierzył w to, co głosi, nie egzystowałby w takim przepychu i luksusie i nie miałby na sumieniu tylu niegodziwości, często odrażających! I nie można takiego zachowania tłumaczyć tym, że: „wszyscy jesteśmy grzesznymi”! Bo czym innym jest incydentalne popełnienie złego uczynku, często nieświadomie skutków, co innego uczynienie z odpuszczania grzechów i odpustów biznesu, wydajniejszego niż handel „prochami” i bronią razem wziętych!

Konkludując, łatwiej jest bezmyślnie przestrzegać literalnie zapisów Prawa, niż ponosić odpowiedzialność za skutki swoich poczynań! Bo dobry Bóg dał Człowiekowi nie tylko Biblię, ale i rozum, oraz wolną wolę, z wykorzystania których to darów zapowiedział rozliczenie indywidualne!

Łatwiej też jest sprowadzać kult Wiekuistego do teatralnych kanonów liturgicznej celebry i nic niewartych gestów, niż zrozumieć sens stawianych w Biblii nakazów i zakazów, stosować zapisane tam nauki w życiu codziennym! Od samego uczestniczenia w religijnych obrzędach, ani od klepania modlitw nikt lepszym się nie stanie, bo przecież całe życie Człowieka jest jednym religijnym obrzędem, mającym uszlachetnić to, co Kościół nazywa „duszą”, a co tak naprawdę jest tym, co czyni Człowieka „istotą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga”, czyli niematerialną częścią żywej istoty. (Każdej)!

Niestety, z ust „uczonych w Piśmie” oraz bezrozumnych dziennikarzy słyszymy, iż kwintesencją nauki Jezusa jest to, iż został On ukrzyżowany 7 kwietnia 33 roku n.e. i tylko temu każdy kto w to wierzy, jeśli tylko się wyspowiada, i okaże skruchę, zostanie zbawiony, a każdy kto kwestionuje boskie plenipotencje kapłanów, zostanie poddany wyrafinowanym torturom w ramach piekielnej egzystencji. Do tego jeszcze czasem dorzuca obrazki, które może rajcowały średniowieczne Pospólstwo, dla którego często jedyną rozrywką i urozmaiceniem codziennej nudy, były ...publiczne egzekucje!

Cóż, ponoć „najgłębiej dziś wierzą Latynosi i ludy Afryki oraz Azji”. Czemu, nikt się nie zastanawia, a odpowiedź jest bardzo prosta! To są dokładnie te społeczeństwa, które wyrosły na praktykach składania ofiar z ...ludzi i dla których rytualnie zabity Zbawca i Odkupiciel jest postacią z dawnych wierzeń! Ale taka postawa nie ma dokładnie nic wspólnego ani z Zakonem Mojżeszowym, ani tym bardziej z Nowym Testamentem. I ciekawe co na ten temat ma do powiedzenia pontifex Franciszek, jego bracia kardynałowie, oraz arcybiskupi i biskupi?

Co do okazania było. Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo