Ale groźny! / Fot. Google
Ale groźny! / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
390
BLOG

Comprendre le francais.

el.Zorro el.Zorro Polityka Obserwuj notkę 6

Francuzi powinni się zastanowić nad nową Rewolucją!

Bo ta z końca XVIII wieku się im już zużyła.

Kiedy pod koniec XVIII wieku, dzięki wynalazkowi chirurga, (wówczas chirurdzy nie byli uznawani za lekarzy, tylko za rzemieślników zrzeszanych w cechach razem z cyrulikami), o nazwisku Guillotin, który dodawszy kilka skutecznych usprawnień do znanej już w średniowieczu maszyny, stworzył potwora, zdolnego uśmiercać dziennie setki skazańców, (kat-rekordzista potrafił wykonywać egzekucje co około 90 sekund, przez 10 godzin dziennie), udało się Francuzom wybić praktycznie całą pozostającą w kraju arystokrację, wydawało się, że problem z totalnie wyalienowana kastą rządzącą nad Sekwanę nie powróci.

A problem z alienacją arystokracji był naprawdę poważny, czego dowodem niech będą słowa ostatniej królowej, która dowiedziawszy się od dwórki, iż powodem wrzenia pospólstwa jest brak chleba, z pogardą skomentowała:

-„skoro brakuje im chleba, to czemu nie zaspokoją głodu ciasteczkami”?

Cóż, Maria Antonina nigdy w życiu nie głodowała, a kiedy zgłodniała pomiędzy posiłkami, sięgała po wykwintne ciasteczka, więc wedle jej wyalienowanego rozumowania, ciasteczka są zawsze i wszędzie, świetnie nadając się na pokonanie „małego głoda”. Zaś to, że są od chleba o wiele droższym produktem, więc jak kogoś nie stać na chleb, to tym bardziej na wyszukane wypieki, jakoś tak nie pokumała, bo i skąd mogła wiedzieć co ile kosztuje, a do tego to, że tylko arystokrata nie musi zawracać sobie umysłu brakami w kasie.

W czasach feudalnych, zwłaszcza w państwach w których panował religijny monopol na wyznania chrześcijańskie sprzed reformy Lutra, utrwalił się taki porządek społeczny, który WRĘCZ ZABRANIAŁ kaście arystokracji brudzić sobie rąk pracą!

Arystokrata i jego rodzina mogli co najwyżej ZARZĄDZAĆ swoimi latyfundiami, zaś braki w rujnowanej wystawnym życiem kasie mogli uzupełniać TYLKO w dwojaki sposób:

albo podnosząc daniny i podatki,

albo szukając szczęścia w wojennym rabunku.

Nic więc dziwnego w tym, że kiedy pospólstwo, głównie Paryża, obaliło absolutne rządy arystokratów, na czele których stała rodzina królewska, nieuchronnie pojawiło się oczekiwanie rozliczenia równie nieudolnych, co pazernych utracjuszy, którzy z pasożytowania na owocach pracy społeczeństwa uczynili sobie patent na równie wystawne, co beztroskie życie. W XVIII wieku, ba nawet jeszcze na początku XX wieku, życie ludzkie nie stanowiło żadnej liczącej się wartości, więc szafowano nim równie rozrzutnie, jak to dziś praktykują muzułmańscy szahidzi. Więc niech nikogo nie zdziwi, że wkrótce rewolucyjna władza sięgnęła po, jako narzędzie dyscyplinujące pospólstwo, terror, którego ostrze, w sensie stricte, wkrótce siepnęło gardeł nie tylko pary królewskiej, ale również tych osób, które niezbyt entuzjastycznie podchodziły do nowych, rewolucyjnych porządków społecznych.

Obecnie, coraz wyraźniej widać, że „Historia zatoczyła koło”!

Znowu wyraźnie widać wąską kastę uprzywilejowaną, ordynarnie i bezpardonowo pasożytującą na pracy reszty, czyli około 98% społeczeństwa.

Widać to na przykład w USA, a ostatnio we Francji, gdzie wkrótce władza trafi w ręce ludzi po prostu NIEODPOWIEDZIALNYCH, mających na celu jedynie własną prywatę.

Tyle tylko, że we Francji przyszły prezydent nie będzie tak wielkim niedouczonym tępakiem oraz ignorantem, jakim się co rusz jawi prezydent Trump.

Przyszły prezydent Francji raczej nie będzie się powoływał na osobiste znajomości z Elvisem Presleyem, czy Martinem Lutherem Kingiem, ale podobnie jak Donald Trump, będzie pilnował głównie tego, aby najbogatsi Francuzi mogli się stawać jeszcze bogatszymi, bo tylko w ten sposób można postawić jedną skuteczną ochronę ich bogactwa, czyli kryterium finansowe przy ubieganiu się o udział w rządzeniu.

Nie mniej Francuzi zafundowali sobie identyczny wybór co Jankesi, czyli pomiędzy złym, a jeszcze gorszym kandydatem.

Bo oboje kandydatów nie dysponowało dokładnie żadnym pomysłem na wyprowadzenie gospodarki francuskiej ze strukturalnego kryzysu.

A tenże kryzys zawdzięcza Świat, więc i Francja, dokładnie, powierzeniu bezdusznym, zdeprawowanym, i nastawionym jedynie na swoje zyski banksterom. Więc wariant wybrany przez Francuzów sprowadza się do pragmatyki powierzania zdeklarowanemu rabusiowi pilnowania walizy pełnej pieniędzy.

Problemy zaczęły się w połowie lat 80 XX. wieku, kiedy do zamożnych Francuzów, ale również pozostałych obywateli „starej” Unii, zaczynali docierać nienagannie ubrani, zajeżdżający markowymi samochodami, domokrążcy, wymachujący wydrukowanymi złoconymi literami wizytówkami znanych banków, oferujący znacznie wyższy zwrot inwestycji od tych, opartych na bankowych lokatach.

O ryzyku, o ile mówili w ogóle, mówili w kategoriach bagatelizowania, mówiąc, że „przecież nic na świecie nie jest w 100% pewne i nawet bank może upaść”.

Dodawali też: „Świat staje się powoli globalną wioską! Fundusze, które reprezentujemy, działają ponad granicami, tam gdzie jest maksymalny zysk, a nie tam, gdzie was ograniczają polityczne ograniczenia”.

Iluzja roztaczana przez banksterów trwała do roku 2007, kiedy to z wielkim hukiem pękła światowa bańka spekulacyjna, pogrążając nawet całe kraje, takie jak Islandia, czy Grecja, a gospodarki liderów stawiając pod ścianą wypłacalności.

Pojawiły się też „święte krowy”, czyli tak wielkie korporacje finansowe, które mimo że de facto są bankrutami, są przez polityków reanimowane miliardami budżetowych środków, gdyż ich plajta oznaczałaby automatycznie utratę ich władzy, albo nawet rewolucję!

Politycy, a za nimi dyspozycyjni dziennikarze, powtarzają mantrę: „te trusty są zbyt duże, aby mogły upaść bezpiecznie dla świata”.

Co jest ordynarnym kłamstwem, gdyż w ratowanie tych niereformowalnych molochów wpompowano z kieszeni podatników więcej kapitałów, niż utraciliby umoczeni w te projekty inwestorzy!

Dziś Francuzi stoją przed ogromnymi problemami społecznymi, gdyż wręcz geometrycznie przyrasta liczba rentierów tychże inwestycji, a nikt nie chce przyznać, a tym bardziej zastosować w życiu faktu, że te renty, zamiast stojące na skraju bankructwa fundusze powiernicze, wypłaca z kieszeni podatnika budżet państwa, pod postacią starannie zakamuflowanej pomocy publicznej, na przykład pod postacią kolejnej transzy „pożyczki” dla Grecji.

Kolejnym problemem gospodarki francuskiej jest francuskie rolnictwo.

Kiedyś, jeszcze za czasów EWG i prezydentury De Gaulle, w obliczu masowych demonstracji, uznano, że syte pospólstwo jest o wiele mniej podatne na rewolucyjną indoktrynację niż głodne. Więc dokładnie z tego powodu zadbano, aby rolnikom francuskim, ale także francuskim plantatorom w dawnych koloniach francuskich, opłacało się produkować żywność, mimo że jej produkcja była ...nieopłacalna. Tak powstały pokaźne subwencje, blisko 2 razy wyższe od tych, jakie otrzymują polscy rolnicy, a Francja jest per saldo beneficjentem unijnej gospodarki, mogąc eksportować nawet dobrej jakości żywność po, de facto dumpingowych cenach.

Tyle tylko, że dziś spora ilość unijnych subwencji nie jest wcale przeznaczana na produkcję dobrej jakości żywności, ale na produkcję marnej jakości wina, którego nikt nie chce wypijać, ani nawet, po przefermentowaniu, zużywać pod postacią octu.

Co gorsza, winni potentaci za bezcen kupili renomowane winnice w takich państwach jak Bułgaria, Węgry, Rumunia, czy kraje bałkańskie, tylko w celu wrogiego przejęcia ich rynków zbytu, więc dziś próżno szukać w miarę tanich, ale bardzo dobrych jakościowo win z dawnych „demoludów”. Jeśli nawet trafi się na dawną markę, w butelce znajduje się podłej jakości ersatz, zamiast cenionego już w starożytnym Rzymie szlachetnego trunku.

Dziś, kupując butelkę wina francuskiego, trzeba pamiętać, że w jej cenę wkalkulowano koszt produkcji i przechowywania przynajmniej drugiej butelki, której nikt nie kupi!

Na koniec problem imigracji, bo migracja do Francji jest zupełnie innym zjawiskiem od migracji do Niemiec.

W przeciwieństwie do Niemiec, które nigdy nie miały zbyt rozległych kolonii, Francja jeszcze w drugiej połowie XX wieku była metropolią kolonialną i to drugą co do wielkości po Imperium Brytyjskim. Dopiero prezydent De Gaulle zakończył epokę francuskiego imperializmu, co zresztą wywołało w nacjonalistycznych środowiskach tak wielką wściekłość, że omalże nie przypłacił tej decyzji utratą życia w zamachu.

Jednak mimo upadku francuskiego imperializmu, NADAL prosperuje coś na kształt Wspólnoty Brytyjskiej, pod nazwą Wspólnota Frankofońska, której tak dla przypomnienia III Rp jest krajem stowarzyszonym, a co dało znać o sobie podczas prywatyzowania Telekomunikacji Polskiej, kiedy to tego polskiego monopolistę wręcz, za sprawą Jana Kulczyka, Aleksandra Kwaśniewskiego i politykierów z Unii Wolności przy propagandowym wsparciu Adama Michnika, podarowano za ¼ wartości francuskiemu, państwowemu gigantowi France Telecom.

To dzięki tej wspólnocie Polak nie ma szans kupić sobie dobrych jakościowo i tanich: bananów, pomarańczy ananasów, bo Francja wymusza pierwszeństwo dla produktów produkowanych w państwach objętych tym protektoratem!

Ale na tym nie koniec, bo we Francji obowiązuje przepis, który ułatwia nabycie praw obywatelskich, więc i bogatego socjalu, dla obywateli państw Wspólnoty Frankofońskiej.

Wystarczy, że imigrant wykaże, że przybył z państwa dawnej kolonii francuskiej, albo, że jego bliski pociotek nabył takie prawa służąc pełna turę w Legii Cudzoziemskiej. Taki imigrant wcale nie musi, jak przykładowy Polak, wykazywać się opodatkowanym na rzecz francuskiego fiskusa stażem pracy, aby uzyskać prawo do BEZTERMINOWEGO mieszkania i zasiłku socjalnego, BO W PRZECIWIEŃSTWIE do niemieckiego bezrobotnego, który musi w każdy dzień roboczy pilnować telefonu od godziny 8 do 10, bezrobotnego francuskiego musi zdybać pracownik urzędu zatrudnienia, co wcale prostym być nie musi.

Konkludując, to, kto wygra wybory tegoroczne wybory prezydenckie we Francji było wiadomym od początku kampanii wyborczej, a dokładnie to, kto ich nie wygra. Bowiem wszystkie prognozy wskazywały rozstrzygnięcie w 2 turze, w której w szranki miała stanąć liderka populistyczno-ksenofobistycznego Frontu Narodowego i jeden z kilku tak zwanej „reszty świata”, któremu dawano 2/3 głosów. To, że padło na odszczepieńca socjalistów Macrona, jest bez znaczenia detalem, bo będzie wręcz przymuszony do kontynuowania polityki poprzednika.

Atutem Francji jest bezdyskusyjnie wspólna unijna waluta, dzięki której gospodarka jest odporna na spekulacje ponadnarodowej finansjery. Zaś wspólna waluta preferuje integrację gospodarczą.

Ciężarem dla Francji jest 700. tysięczna armia darmozjadów i pasożytów oraz rozwydrzone lobby rolnicze, które trwoni miliardy euro na produkcję jeziora wina, którego nikt nie chce konsumować.

Niestety, z powodu kwot ilościowych rozdysponowanych pomiędzy kraje Unii oraz dumpingowego importu z Chin, poza winoroślą nic innego, a równie opłacalnego, nie mogącego wytwarzać. Dziś właścicielami winnic stają się coraz liczniej nuworysze, dla których, dzięki wysokim dotacjom, produkcja wina jest doskonałą lokatą kapitału, nawet kiedy nikt ich produktu nie ma ochoty konsumować.

Jak się spodziewano, wybory wygrał „teflonowy” kandydat udrapowany w szaty centrolewicy, prywatnie amator mocno dojrzałych kobiet z zawodem pedagog. Na stanowisku prezydenta zastąpi amatora wolnych związków z aktorkami, tyle, że znacząco młodszymi od siebie.

To, zdaniem Zorra, JEDYNA różnica pomiędzy prezydenturą Hollanda, a Macrona.

Zatem Zorro ośmiela się podpowiedzieć twórcy San Escobar, że od jakiegoś czasu marnuje się w Polsce niejaka Rodowicz Maryla, niewiasta zaprawiona bojem w kilku burzliwych małżeństwach i mająca na tyle wiele wiosen na swoim koncie, że może mieć szanse u aktualnego prezydenta Francji. Niekoniecznie musi rozbijać jego aktualny zawiązek, ale „dobra ciocia” może być o wiele skuteczniejszym ambasadorem spraw Polski, od wyalienowanego, a do tego francuskojęzycznego protegowanego Nadojca Dyrektorissimusa Rydzyka, którego pilnie się poszukuje od dłuższego czasu.

Co do okazania było. Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka