Bez komentarza. / Fot. Google
Bez komentarza. / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
253
BLOG

Resortowe luksusy. (Żywot w Zadudziu Kaczym).

el.Zorro el.Zorro Polityka Obserwuj notkę 11

Jeśli ktoś myśli, że rząd PiS nie ustawia przetargów,

ten jest naiwniakiem!

Niedawno rydzykobojne pasożyty uznały, że policmajstrom przydałyby się nowe, oczywiście full wypas, bryki, którymi resortowi kacykowie mogliby śmigać sobie wedle własnego uznania, nie budząc oburzenia swołoczy, która staje się na tyle ostatnio bezczelna, że filmuje dokonania policyjnych piratów drogowych, a co gorsza, publikuje to, co zarejestruje w sieci.

Policyjny radiowóz się niestety wyróżnia, więc jak jego kierowca coś nawywija, trzeba potem dociekać powodów, dla których, przykładowo, odwożenie wysoko postawionych progenitur do szkół lub przedszkoli, czy obsługa zakupów z ekstra noszeniem sprawunków staje się czynnością służbową, która jest tak ważną, że ma priorytet przed pilnowaniem porządku publicznego.

Co innego pojazd nie odpicowany wedle unijnych dyrektyw, z zamaskowanymi atrybutami policyjnej władzy, które można ujawnić kiedy potrzeba, czytaj kiedy „Psiarnia” tak bardzo się nudzi, że aż musi ruszyć na łowy jakiegoś jelenia, co by „statystyki wykrywalności” trzymały standardy planów ministerstwa Finansów „na odcinku mandatowania” za cokolwiek.

Zorro zna kierowcę jednego z aktualnych nieoznakowanych radiowozów, więc zapytał tego funkcjonariusza o to:

z jakich powodów tak wiele pojazdów jeździ nawet miesiącami z niesprawnym oświetleniem, używa niewłaściwych świateł, o ile takowych używa w ogóle, a także o to, czemu nikt jeszcze nie wydał wojny kierowcom, którzy w czasie ograniczonej widoczności, zwłaszcza podczas opadów, nie włączają świateł mijania, co powoduje, że tył ich pojazdu jest niewidoczny dla kierowcy zbliżającego się pojazdu, skoro ponoć czuwają policmajstrzy z ruchomych patroli w nieoznakowanych radiowozach.

Odpowiedź była łatwa do przewidzenia, choć porażająca ludzi statecznych.

Rzeczony policmajster, z rozbrajającą szczerością, odpowiedział:

Nieoznakowane radiowozy zwykle są delegowane do eskortowania lub przewożenia ważnych, lub jeszcze ważniejszych person, a jeśli, jakimś cudem pełnią patrole, to kierują się na drogi ekspresowe, gdzie w bez problemu, w godzinę łapią kilku kierowców ze zbyt ciężkimi nogami.

Co ciekawe, polscy policmajstry mają nieformalny zakaz czynienia swoich powinności, a zwłaszcza ścigania piratów drogowych, podczas trudnych warunkach drogowych, więc, na przykład, nieodpowiedzialni kierowcy nie włączający podczas mgły lub deszczu świateł mijania, są bezkarni.

Wracając do sedna, Zorra nie dziwią wymagania stawiane przyszłym nieoznakowanym radiowozom, zwłaszcza wymagania co do długości i rozstawu osi,

no bo trudno sobie wyobrazić, aby kacyk gniótł się na tylnej kanapie, mając kolana pod brodą!

Eliminację tej niedogodności zapewnia dokładnie duża odległość pomiędzy osią przednia a tylną samochodu. Długość 2,7 metra wystarcza, aby nawet przy cofniętym na maksa przednim fotelu, pasażer na mylniej kanapie nie doznawał dyskomfortu.

Pewnie przypadkiem specyfika zamówienia faworyzuje producentów skupionych w truście VW.

(Więc, zdaniem Zorra, niech nikt się nie dziwi, jak znowu kogoś ważnego ktoś rozliczy podobnie jak to miało miejsce z pewnym nadinspektorem).

Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości, to Zorro podpowiada, że policmajstrzy w radiowozach pełnią służbę PARAMI, czyli teoretycznie powinni na tylnej kanapie wozić powietrze, czyli nie potrzebują za przednimi fotelami dużej przestrzeni, zwłaszcza oddzielnie klimatyzowanej, jak to wymaga specyfikacja przetargu. Samochody mogące rozwijać duże prędkości, ale dopuszczane do ruchu po drogach publicznych MUSZĄ być wyposażone w limitery prędkości, odcinające dopływ paliwa przy przekroczeniu 190 km/h, więc wymagana prędkość 210 km/h budzi poważne zastrzeżenia u każdego, kto ma choć blade pojęcie o aerodynamice. Prędkość 190 km/h nie wzięto z sufitu, jak mniema większość kalek technicznych, tylko z faktu, że powyżej tej prędkości samochody, nawet wyścigowe, są podatne na niekontrolowane unoszenie się! Bryka posuwająca powyżej 200 km/h, jeśli nie prowadzi jej kierowca o niemożliwych do wytrenowania umiejętnościach, W KAŻDEJ CHWILI może wymknąć się spod kontrolo kierowcy, z nieuniknionymi, tragicznymi skutkami. Podczas wyścigów „zwiedzanie pobocza” jest niebezpieczne tylko dla załogi latającego samochodu, ale w realiach ruchu drogowego stanowi realne zagrożenie dla życia lub zdrowia innych uczestników tegoż ruchu i nie ma najmniejszego znaczenia to, że fruwa policyjny radiowóz, a nie ścigany przez policmajstrów pirat drogowy.

Konkludując, polscy policmajstrzy stanowczo zbyt wiele biorą złych wzorów z patologicznych zachowań policmajstrów made in USA!

Aby wyeliminować powszechne na polskich drogach piractwo i warcholstwo, WCALE NIE TRZEBA blisko 150 wymlaskanych bryk z segmentu pojazdów luksusowych, kosztujących od 15`000, do 200`000 za egzemplarz, (trzeba dodać koszt instalacji ekstra wyposażenia potrzebnego w radiowozie), cholernie drogich w eksploatacji, wymagających kierowców o rajdowych umiejętnościach, zżerających albo ogromne ilości paliwa, albo grożących wybuchami przeforsowanych silników.

W krajach w których policją kierują osoby poczytalne, więc nie w Polsce, ściganie pojazdów w celu ich zatrzymania traktuje się jako ostateczną konieczność i tylko za zgodą oficera dyżurnego!

W takich państwach stosuje się blokady, a jadący za uciekającym pojazdem radiowóz ma za zadanie JEDYNIE utrzymanie kontaktu z krnąbrnym kierowcą i uniemożliwienie mu ewentualnego odwrotu.

W polskich realiach, nieoznakowane radiowozy służą PRZEDE WSZYSTKIM, jako transport dla policyjnej wierchuszki, która ma kaprys szybko i z pominięciem stosowania się do przepisów Kodeksu drogowego, korzystać z dróg publicznych. Nie rzucają się w oczy, a statystyczny Polak, widząc piracącą luksusową brykę uzna, że to kolejny burak-nuworysz, a nie nowa, politycznie już poprawna i rydzykobojna „wadza” śpieszy się załatwić swoje interesy.

Oczywiście zdarza się, że taki radiowóz zostanie „rzucony na odcinek poprawiania statystyk ujawniania” bo pogoda ładna oraz brak zapotrzebowania ze strony VIP-ów, a do tego resort ogłosił z okazji długiego weekendu „polowanie na jeleni” i namierzy kilku piratów, ale nie miejmy złudzeń, taka okazyjność działań nie poprawi bezpieczeństwa na drogach publicznych!

Rzecz w tym, że od 1990 roku polscy policmajstrzy i to za zgodą polityków, nie prowadzą dokładnie żadnych działań prewencyjnych, tylko polują na mało spostrzegawczych lub zbyt pewnych siebie kierowców.

Kończąc, Zorro niedawno zmuszony był pojeździć sobie po Warszawie i okolicy. Widząc jak jeżdżą kierowcy po warszawskich ulicach, (obowiązuje 50 km/h, Zorro jechał około 70 km/h, a i tak jeszcze robił za zawalidrogę!), zastanawia się o powód, dla którego cała uwaga stołecznych stróżów porządku i prawa sprowadza się do karania źle parkujących kierowców, a nie na walki z POWSZECHNYM piractwem drogowym?!

I nie jest żadnym wytłumaczeniem to, że spora grupa tychże piratów drogowych ma jak nie immunitet, to jest funkcjonariuszem lub urzędnikiem państwowym.

Co do okazania było. Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka